Bóg mordu
Realizacja
Opis Spektaklu

Autor:
Yasmina Reza

Przekład:
Barbara Grzegorzewska

Reżyseria:
Dominik Nowak

Muzyka:
Piotr Lewicki

Scenografia i kostiumy:
Tomasz Brzeziński

Obsada:
Katarzyna Maciąg,
Lesław Żurek,
Marta Turkowska,
Igor Chmielnik

Bilety

Normalny: 50 zł,
Ulgowy: 45 zł,
Grupowy: 40  zł

„Bóg mordu” to niezwykle „aktorsko” napisana komedia psychologiczna jednej z najpopularniejszych autorek w Europie Yasminy Rezy. Akcja spektaklu rozgrywa się w czasie rzeczywistym podczas spotkania dwóch małżeństw dotyczącego bójki ich dzieci. Czwórka dorosłych „wychowanych” osób rozmawia w „kulturalny” sposób o zaistniałej sytuacji. Z pozoru kurtuazyjne spotkanie stopniowo przeradza się w otwarty konflikt. Tytułowy „Bóg mordu” uwidacznia się w zachowaniu bohaterów z każdą chwilą spędzoną w jednym pomieszczeniu ukazując coraz większe pęknięcia w skorupie mieszczańskiego wychowania.
Tekst, oprócz wielokrotnych adaptacji scenicznych, zyskał ogromną popularność dzięki nakręconemu na jego podstawie filmowi „Rzeź” Romana Polańskiego. Do współpracy przy realizacji spektaklu zaprosiliśmy również gwiazdorską obsadę Katarzynę Maciąg i Lesława Żurka, która zagra na słupskiej scenie z aktorami Nowego Teatru.

 

YouTube video

Czas trwania spektaklu: 1 godz. 40 min.
Premiera: 25 czerwca 2016 r.

Nagrody i wyróżnienia:
W  rankingu wydarzeń teatralnych 2016 roku Gazety Świętojańskiej w kategorii „Najlepszy spektakl komediowy” zwyciężył „Bóg mordu” w reżyserii Dominika Nowaka.

Recenzje

Kiedy w 2006 roku po raz pierwszy wystawiono „Boga mordu”, chyba nikt nie przypuszczał, jak wielką popularność zyska dramat Yasminy Rezy. Na pierwszy rzut oka temat mógł wydawać się niewystarczający, żeby utrzymać uwagę widzów przez półtorej godziny.
Sztuka przedstawia kurtuazyjną rozmowę dwóch małżeństw, które spotykają się, ponieważ syn jednej z par uzbrojony w kij wybił zęby potomkowi pozostałej dwójki. Użyłam słowa uzbrojony? Hmmm… „wyposażony w kij” byłoby lepszym określeniem? Od dyskusji nad siłą i znaczeniem tych dwóch sformułowań rozpoczyna się narastający konflikt Annette i Alaina Reille oraz Véronique i Michela Houllié. Opis fabuły można jednak pominąć, ponieważ od czasu prapremiery, dramat można było oglądać w różnych inscenizacjach w teatrach na całym świecie, również w Polsce. Popularność tego tytułu można tłumaczyć różnie, skupiając się na niewątpliwych walorach, jakimi są mała liczba postaci oraz minimalne wymagania techniczne niezbędne do udanego przeniesienia tekstu na deski sceny. Jednak nie tylko to sprawia, że „Boga mordu” w obecnej chwili można obejrzeć w kilku polskich teatrach. Dramat bazuje na intrygująco przedstawionych bohaterach, których zagranie wymaga od aktorów posłużenia się całym swoim kunsztem i umiejętnościami.
W Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku widzowie mogli oglądać spektakl w maju 2012 roku, kiedy to Teatr Miejski w Gdyni przyjechał ze swoją realizacją do słupskiej instytucji. Jednak tym razem przeniesienia na scenę dramatu Yasminy Rezy podjął się Dominik Nowak, obecny dyrektor Nowego Teatru. Do obsady wybrał dwójkę związanych z instytucją aktorów: Martę Turkowską oraz Igora Chmielnika, a także Katarzynę Maciąg i Lesława Żurka, którzy tym samym nawiązali współpracę z prowadzoną przez Nowaka sceną. Czwórka aktorów skupiona na zaciętej dyskusji – niby niewiele, a wystarczyło by utrzymać uwagę publiczności przez całe przedstawienie. Imiona postaci zostały spolszczone, poza geograficznymi nazwami afrykańskich państw nie padają inne nazwy, dlatego też akcja dramatu może rozgrywać się wszędzie. W każdym mieście jest skwerek, w którym mogą pobić się chłopcy, wywołując u swoich rodziców wybuch skrywanych emocji. Trzeba przyznać, że aktorzy grający w słupskim przedstawieniu zostali bardzo dobrze dopasowani do swoich ról. Napracowali się przy nadawaniu postaciom kształtu, jednak opłacało się. Emocje na scenie aż kipią. Jednak z całej czwórki najbardziej wiarygodny był dla mnie Lesław Żurek. Wcielając się w postać Alaina, prawnika uzależnionego od swojej pracy i komórki. Profesjonalizm, chłód, początkowa klasa wyróżniająca jego bohatera ukrywały słabość charakteru, brak zdecydowania, ale również samotność mężczyzny, który będąc ojcem Fryderyka, nie zadał sobie trudu wyjaśnienia synowi, że przemoc nie jest rozwiązaniem.
Choć czy jest to słuszne założenie? Kiedy postaciom zaczyna brakować racjonalnych argumentów, każda z nich wykorzystuje agresywne chwyty (począwszy od niezbyt higienicznego zwrócenia na siebie uwagi Anety, wrzaski Weroniki, na przykrych słowach prawdy Michała kończąc). Pacyfistyczna Weronika (w tej roli świetna Marta Turkowska) bije męża, choć cały czas próbuje wmówić sobie i zgromadzonym w salonie, że przestrzega norm dobrego, europejskiego zachowania. Słowo „norma” jest najbardziej szarganym i niszczonym w trakcie spektaklu wyrazem, po zakończeniu którego przestaje praktycznie cokolwiek znaczyć.
Tekst Yasminy Rezy pokazuje, jak konwenanse i ułuda kierują ludzkimi działaniami. O wiele prościej byłoby rozwiązywać większość konfliktów siłą, pozwolić aby zwyciężał mocniejszy, by do głosu doszedł tytułowy „bóg mordu”, jednak standardy „cywilizowanego świata” na to nie pozwalają. Zamiast brutalnej prawdy wybieramy ugładzony fałsz, zapakowany w błyszczący papier stworzony ze słodkich kłamstw i „dobrego wychowania”. Nic tylko sobie współczuć.
Poza interesującą czwórką bohaterów, widzowie dostali od reżysera i scenografa okazję aby ujrzeć prawdziwy charakter sceny teatralnej. Bez wykorzystania kulis, z widocznymi linami, bez użycia estetycznego tła. Pochyła wyspa na środku sceny, na której ustawione zostały stolik, fotele oraz kanapa nie ułatwiała poruszania się aktorom. Ułożone za nią konary drzew przywodziły na myśl głębię lasu, pierwotną puszczę, gdzie w przeciwieństwie do eleganckiego salonu, wszystko jest tym na co wygląda. Z perspektywy widzów wyglądało to bardzo interesująco, nie mniej było utrudnieniem dla poruszających się po scenie, rozemocjonowanych aktorów. Scenografia zmieniała się razem z ewoluującymi nastrojami postaci, w chwilach najwyższego napięcia widzowie słyszeli grzmoty zbliżającej się burzy, która będąc o włos, zanikała. Nie na zawsze, ostatni wybuch Anety malowniczo uzupełnił deszcz padający na scenę, za plecami aktorów. Co ciekawe, efekt udało się stworzyć bez użycia kurtyny wodnej, ani typowych zabezpieczeń urządzeń technicznych, na które Nowy Teatr niestety nie może sobie pozwolić. Tym większe brawa dla ekipy montażystów, którzy wykazali się pomysłowością podczas realizacji całego procesu tworzenia teatralnej burzy.
Tekst dramatu momentami śmieszy widza, częściej bywa gorzki i zmusza do refleksji. Siedzące na widowni pary mogły zastanowić się, czy Michał (w którego wcielał się najmłodszy w obsadzie Igor Chmielnik) ma rację mówiąc z przekonaniem, że dzieci i małżeństwo to największa próba, na jaką wystawiony jest każdy człowiek? Dla sympatyków wszystkich komedii i fars dotychczas realizowanych przez Nowy Teatr im. Witkacego, „Bóg mordu” mógł być uwierającym, niewygodnym zaskoczeniem. Nie każdy z widzów spodziewał się procesu wiwisekcji utartych, fałszywych zachowań podczas wieczoru w teatrze. Nie mniej najnowsza pozycja w repertuarze Nowego Teatru przynosi ze sobą poczucie świeżości i zmian zachodzących w tej instytucji. „Bóg mordu” nie rozczarowuje. Obsada jest jego mocnym punktem, aktorzy nawet w momentach mogących nudzić widza trzymają tempo spektaklu. Jeśli potencjalnemu widzowi Nowego Teatru podobała się „Rzeź” Romana Polańskiego, po obejrzeniu przedstawienia na słupskiej Dużej Scenie będzie zachwycony.

Agata Białecka
Dziennik Teatralny Słupsk

Recenzje

Co takiego widzą w sztukach Yasminy Rezy tacy twórcy, jak Krystian Lupa, Roman Polański czy Thomas  Ostermeier? – Świetne dialogi – odpowiedział na pytanie ten ostatni, który przeniósł niedawno na deski swojej Schaubiene „Bella figura” (2015), najnowszą sztukę wszechstronnie utalentowanej i nagradzanej dramatopisarki, powieściopisarki, scenarzystki, tłumaczki i niegdyś aktorki. „Bóg mordu” (2006) to jej najpopularniejsze dzieło, rozsławione oczywiście ekranizacją w reżyserii naszego rodaka, ale na swym koncie francuska autorka pochodzenia irańsko-węgierskiego ma już 8 sztuk i 7 powieści. Najczęściej w Polsce sięgano po „Sztukę”, którą można było zobaczyć także w Słupsku w roku 2006. Po 10. latach Nowy Teatr ponownie zaprosił na spotkanie z Yasminą Rezą.
Punktem wyjścia tej popularnej psychodramy jest banalne z pozoru wydarzenie w szkole. Dwóch ośmiolatków poróżniło się dramatycznie. Daniel Houiller nazwał Frederica Reille kapusiem, co nie spotkało się z akceptacją wyzwanego i ostatecznie doprowadziło do utraty dwóch zębów, konkretnie „jedynek”, przez Daniela, co nastąpiło po ciosie niezadowolonego Frederica. Rodzice sprawcy, Annette i Alain Reille, przybyli do domu Véronique i Michela Houlliérów w celu „załatwienia” sprawy – załagodzenia, zadośćuczynienia i przeproszenia rodziców ofiary. Typowa, wydawałoby się, sytuacja, bardzo szybko wyrywa się z wędzidła hipokryzji i poprawności, z czworga uczestników spotkania wychodzą nierozwiązane problemy, kompleksy i traumy. Tasują się na naszych oczach relacje i sojusze, solidarność jajników walczy z lojalnością małżeńską, męskie porozumienie tworzą cygara i rum. Reille to middle middle class, Houlliérowie zajmują zdecydowanie niższy szczebel na drabinie społecznej hierarchii. Kompleks ekonomiczny jest jednym z kierowników sytuacji, gracze kłócą się z dowolnego powodu, wszyscy są nieszczęśliwi, troje wypowiada kwestię: to mój najgorszy dzień w życiu. Problem „ich czworga” nie rozpoczął się ani nie skończy tego wieczora, to stan rozpadu, członków obu tandemów łączy ze sobą sporo, ale na pewno nie miłość.
Intryga główna to spór o ocenę sytuacji, jaka zaistniała między chłopcami, ale to tylko pretekst do pojedynków o ważniejsze trofea. Houllierom nie chodzi tylko o zadośćuczynienie, z czym generalnie zgadzają się oboje Reille, ale o dominację, swoistego rodzaju triumf moralny, który nakarmi ich kompleksy i utwierdzi w słuszności wizji świata i systemu wartości, jaki organizuje ich codzienność. Niezbędnym składnikiem sukcesu  jest oczywiście wyzwolenie w przeciwniku poczucia winy, które jest absolutnie kluczowe w relacjach antagonistycznych i niewspółrzędnych, pozwala dominować nad każdym, kto jest podatny na szantażowanie poczuciem winy. A że każdy z nas kryje w sobie tajemnicę popełnionych błędów, manipulując poczuciem winy można zawładnąć każdym, tylko trzeba umieć dotrzeć do najsłabszego punktu.
„Bóg mordu” to bardzo zręczna kompozycja teatralna. Intrygę główną uzupełniają wątki poboczne, które dopełniają charakterystyki postaci: wątek chomika, wątek leku, który powinien być wycofany z użycia ze względu na niebezpieczne skutki uboczne i wątek matki. Pojawiają się, przeplatają ze sobą i wątkiem głównym, tworząc dramaturgiczną pajęczynę. Nad każdą z postaci zawisa kilka razy bóg mordu, role są równorzędne, każdy z aktorów ma swoje chwile, może zaistnieć i „wygrać się”, z czego skrzętnie korzysta cała czwórka.
W rolach gości, czyli małżeństwa Reille, oglądamy aktorów gościnnych. Katarzyna Maciąg i Lech Żurek to rozpoznawalni aktorzy filmowi i telewizyjni, Żurka pamiętamy dobrze z serialu „Londyńczycy” i filmu „Mała Moskwa” (także miniserial) i zobaczymy ponownie w Słupsku już w sierpniu, w spektaklu „Judy”. Alain Reille jest cynicznym adwokatem, dla którego, tak jak każdego pewnie adwokata, nie liczy się prawda, tylko wygrana i pieniądze. Ciągle rozmawia przez telefon, ustawia strategię pr-ową po wykryciu szkodliwości leku produkowanego przez jego klienta, potężną firmę farmaceutyczną. Przez większość spotkania obecny jest tylko ciałem, generalnie cała historia z wybiciem zębów nudzi go. Dobrze się czuje ze spokojem i nonszalancją człowieka sukcesu. Jego druga żona Annette, matka Frederica, jest postacią najbardziej tajemniczą i zarazem wulkanem emocji, które powodują wymioty albo atak szału (kapitalna scena niszczenia kwiatów). Katarzyna Maciąg stworzyła najciekawszą kreację, jest zmienna, nieprzewidywalna, wiarygodna w scenach wybuchowych i pozostałych. Parę gospodarzy grają miejscowi, czyli etatowi aktorzy Nowego: Igor Chmielnik i Marta Turkowska. Michel Houlliér to po trosze safanduła, człowiek prosty, ale z ambicjami. Véronique, jego żona, jest od początku „naładowana”, z trudem kryje agresję, dąży do konfrontacji, prowokuje. Cała czwórka jest dobrze prowadzona przez reżysera Dominika Nowaka, aktorzy, i to bez mikroportów!, świetnie sobie radzą na zbyt dużej jak na taki kameralny spektakl scenie. 90 minut mija szybko i płynnie, pozostawiając widza w przyjemnym i refleksyjnym nastroju. Słupski „Bóg mordu” to solidna, teatralna robota, spektakl, który z pewnością warto zobaczyć, by się pośmiać, trochę przez łzy i skonfrontować z najbliższym otoczeniem. Czy naprawdę wszystkim rządzi bóg mordu, jak chce Alain Reille?
Wydawałoby się, że sztuka Rezy to samograj. W Polsce wystawiono ją od 2010 roku już kilkanaście razy, w tym w Teatrze Miejskim w Gdyni (zobacz recenzję), ale nawet tak dobra partytura nie jest gwarancją sukcesu. W Słupsku się udało a publiczność wejherowska nagrodziła spektakl owacją na stojąco. Nowy wysłał kolejny, ważny  sygnał do widzów i otoczenia. Jeśli ma być komedia, a w jedynym dramatycznym teatrze repertuarowym dla dorosłych w takim mieście jak Słupsk musi być komedia, to będzie to czasami na przykład „Bóg mordu” a nie tylko tanie farsy czy inne „Bełingi”. Widać zamysł w działaniach Dominika Nowaka i warto Słupskowi kibicować, bo zmiana nawyków u publiczności to bardzo trudne zadanie, o czym przekonał się już niejeden zagończyk.

Piotr Wyszomirski

Recenzje

Dobre złe Emocje
Po premierze „Boga mordu” w Nowym Teatrze
Gdy na początku roku stanowisko dyrektora Nowego Teatru obejmował Dominik Nowak, zapowiadał, że będzie również aktorem i reżyserem. Kilka tygodni temu publiczność mogła go zobaczyć w monodramie „Novecento”. W ubiegły weekend Dominik Nowak zadebiutował w Nowym Teatrze jako reżyser spektaklu „Bóg mordu”. Do udziału w przedstawieniu zaprosił dwoje warszawskich aktorów: znanych szerszej publiczności z ról filmowych i serialowych Katarzynę Maciąg i Lesława Żurka. Na scenie zobaczyliśmy też duet aktorów słupskiego teatru: Martę Turkowską i Igora Chmielnika.
„Bóg mordu” to historia dwóch małżeństw, które spotkały się, by porozmawiać o bójce z udziałem ich dzieci. Kurtuazja szybko znika, a do głosu dochodzą pierwotne emocje. Pojawiają się oskarżenia, uczestnicy dyskusji zawiązują chwilowe, często nieoczekiwane koalicje. Powód, dla którego się spotkali, szybko schodzi na plan dalszy, by zrobić miejsce rozliczeniom i ocenom.
Sztuka Yasminy Rezy daje aktorom duże możliwości, ale też jest sporym wyzwaniem. Można tam jednak stworzyć postać pełną, kompletną, kolorową i niejednoznaczną. I to w gruncie rzeczy niemal całej czwórce aktorów się udało. Choć podkreślić trzeba, że aktorzy Nowego Teatru stworzyli role ciekawsze. Szczególnie Igor Chmielnik, który od pierwszej sceny budował atmosferę tego, co ma się wydarzyć. Był przy tym niesłychanie wiarygodny. Bardzo dobrze i przekonująco zaprezentowała się również Marta Turkowska. Ciekawą postać stworzył Lesław Żurek, choć jego bohater momentami była zbyt przewidywalny. Drażniła natomiast nieco histeria postaci, którą zbudowała Katarzyna Maciąg.
Scenografia Tomasza Brzezińskiego nie była do końca czytelna, a czasem wręcz niebezpieczna dla aktorów.
W konsekwengi widzowie dostali ambitną komedię ze sceniami wywołującymi uśmiech lub nawet szczery, bynajmniej nie pusty śmiech. Dostali spektakl, który nienachalnie każe się zastanowić nad naszą kondycją moralną, nad naszymi wyborami, a szerzej -nad naszym człowieczeństwem. (…)

Daniel Klusek
daniel.klusek@gp24.pl