Piątą edycję Festiwalu „Scena Wolności” zamknięto przedstawieniem Chciałem być Michała Siegoczyńskiego z Teatru Powszechnego w Łodzi. Opowieść inspirowana biografią Krzysztofa Krawczyka (premierowo zaprezentowana 11 września 2021 roku), z bezapelacyjnie zagarniającą uwagę publiczności rolą Mariusza Ostrowskiego, to słodko-gorzka, łotrzykowska niemal opowieść, rozpisująca etos american dream na krajobraz polskiej obyczajowości drugiej połowy XX wieku. Świetnie zaśpiewane przez Ostrowskiego utwory „polskiego Presleya” prowadzą nas ścieżką spektakularnych wzlotów i jeszcze bardziej widowiskowych upadków, nigdy jednak nie wytrącających głównego bohatera z pragnień o scenie. Charakterystyczny język teatralny Michała Siegoczyńskiego – krótkie, szybkie sceny zmontowane kolażowo i odbijane w obrazach rejestrowanych przez kamerę, metateatralność, gęstość i szczegółowość opowiadanej rzeczywistości – tym razem złożył opowieść przypatrującą się fenomenowi „gwiazdy”, zbadał, jakie fantazje towarzyszą realizowaniu tego modelu, jakie pułapki. Reżyser i jego realizatorsko-aktorski zespół z ogromną życzliwością przyglądają się życiowym perypetiom artysty i z podobną czułością przenoszą je do swojej opowieści – Krzysztof Krawczyk w ich przedstawieniu to niepodważalna ikona, ale ikona z nieukrywanymi odpryskami i zadrapaniami, wplątująca się w dwuznaczne sytuacje i relacje; ikona śmieszna, smutna, czasem przejmująca swoją naiwnością.
Siódmego festiwalowego wieczoru przestrzeń Polskiej Filharmonii „Sinfonia Baltica” im. Wojciecha Kilara w Słupsku głośno zapulsowała teatralną energią, dając po raz kolejny dowód na słuszność festiwalowego konceptu – pomysłu budującego program z przedstawień skrajnie różnych pod względem formy, semantyki, kulturowo-politycznego zakotwiczenia, ale połączonych pomysłem dotknięcia w obrębie swojej opowieści tej wieloznaczeniowej, skomplikowanej i prymarnej idei wolności. O tym, jak wielkie emocje budzą festiwalowe prezentacje i jak mocno festiwal zapisuje się nie tylko w kulturalnym krajobrazie miasta, ale i regionu, świadczyły relacje publiczności podczas pospektaklowych spotkań – wspominające poprzednie edycje wydarzenia, analizujące problemowo konkretne przedstawienia, przywołujące ich ówczesną recepcję w kontekście rzeczywistości społeczno-kulturowo-politycznej i zauważające, jak teatr rezonuje, jak niebywale rymuje się z (nie)porządkiem rzeczywistości. W tym ujęciu wydarzeniem piątej edycji „Sceny Wolności” na pewno było przedstawienie III Furie według znakomitego tekstu Magdy Fertacz, Sylwii Chutnik, Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk i w świetnej reżyserii Marcina Libera, obsypana nagrodami rzecz z Teatru im. H. Modrzejewskiej w Legnicy z 2011 roku. Zebrana w słupskiej Hali Gryfia publiczność nagrodziła spektakl długimi owacjami, wskazując podczas rozmowy z zespołem dojmującą wnikliwość III Furii w diagnozowaniu polskiej specyfiki. Równie dotkliwym rozpoznaniem rzeczywistości okazało się znakomite przedstawienie Luca Percevala z Narodowego Starego Teatru w Krakowie – Pewnego długiego dnia na podstawie wstrząsającej, autobiograficznej sztuki Eugene’a O’Neilla. Świetnie zagrane przez pięcioosobowy aktorski zespół (z wybitną rolą Romana Garncarczyka), nazywające wprost poruszane w obrębie swojej narracji problemy – z tym największym, obejmującym destrukcję uzależnienia na czele.
Mocną reprezentację na tegorocznej „Scenie Wolności” otrzymały rzeczy mniej spektakularne formalnie, rozpięte w bardziej kameralnych przestrzeniach. Na borg według świetnego tekstu Małgorzaty Maciejewskiej i w reżyserii Marty Streker (produkcja Nowego Teatru w Słupsku) oraz Nie smućcie się. Ja zawsze będę z wami duetu Jola Janiczak i Wiktor Rubin z Teatru im. S. Jaracza w Olsztynie to wielu momentach synchroniczne opowieści o kobiecym samostanowieniu. Świetna forma, uważne aktorstwo i oryginalność fabularna obu przedstawień złożyły się na wieczory pełne emocjonalnych rewizji, gorących dyskusji, czułych wyznań. W tym kręgu przedstawień znalazła się także poruszająca adaptacja prozy Édouarda Louisa: Kdo zabil meho otce w reżyserii Jakuba Cermaka (teatr Venuše ve Švehlovce w Pradze).
Last but not least – „Scena Wolności” to również teatr ostentacyjnie „rozrywkowy”, spektakularny, bogaty, flirtujący z publicznością. Królowa według scenariusza i w reżyserii Piotra Siekluckiego z Teatru Nowego Proxima w Krakowie i ostatnia premiera gospodarzy Festiwalu, czyli Mały Paryż Michała Tramera (tekst) i Dominika Nowaka (reżyseria) to przedstawienia skrajnie różne estetycznie i tematycznie, ale zorientowane na zabawę, bezpretensjonalnie grające tematem, rozhuśtane emocjonalnie. Publiczność „Sceny Wolności” weszła w tak zaprojektowaną zabawę bez wahania, udowadniając przy tym swoją otwartość na każdy rodzaj opowieści, nawet ten, który z perspektywy dzisiejszych realiów może uwierać. I w tym leży właściwie moc słupskiego wydarzenia – w jego różnorodności, rozumianej i realizowanej naprawdę wielokontekstowo, szeroko tak pod względem scenicznych kształtów, jak i interpretacyjnych pomysłów. Piąta edycja Festiwalu „Scena Wolności”, jedynego obecnie w regionie wydarzenia teatralnego, które ściąga tu najlepsze przedstawienia dramatyczne z całej Polski, udowodniła również, jak mocno przebrzmiała jest kategoria „inności”. „Różnorodność” – to adekwatne i adekwatnie pojemne znaczeniowo określenie, którym potraktować należy obecną rzeczywistość, nie tylko przecież tę teatralną. Tę perspektywę zdaje się podzielać festiwalowa publiczność, która przy okazji pospektaklowych spotkań wielokrotnie podkreślała wagę „Sceny Wolności”, wyrażając jednocześnie nadzieję na jak najdłuższy żywot wydarzenia. I takich losów należy „Scenie Wolności” życzyć.
Anna Jazgarska